Przez lata kupowania szkoleń biznesowych dla swoich pracowników, a potem moich klientów, wypracowałam sobie kilka „papierków lakmusowych” – symptomów, które już na początku podpowiadają mi, że mogę od danego trenera kupić dobre szkolenie:
- Strona internetowa, która może i „trąci myszką” ale za to w sekcji „blog”, ”artykuły” czy „porady” aż kipi od licznych treści. To zwykle sygnał, że w firmie są stali trenerzy, którzy są z nią na tyle związani by pisać dla niej artykuły czy felietony (i przy okazji: mają coś do powiedzenia, wiedzę którą się dzielą). Dorywczy freelancerzy z łapanki tego by nie zrobili – publikują zwykle trenerzy na wyłączność, na etacie itp. Ta zasada, choć oparta tylko na subiektywnym doświadczeniu, sprawdza mi się do wstępnej selekcji: której firmie wysłać e-mail z zapytaniem, a której nie.
- Czy zadzwoni do mnie trener czy sprzedawca? Zwykle po przesłaniu zapytania ktoś dzwoni, dopytać o potrzeby (oczywiście jeśli nie dzwoni, to znaczy że dostałam ofertę „z półki” gotowca – wzorzec. Takie oferty od razu odrzucam – komuś nie chciało się nawet poznać moich oczekiwań). Jeśli dzwoni – pytam czy jest trenerem, który będzie dla nas prowadził szkolenie. Jeśli od początku opiekuje się mną trener – to znaczy że jest to stały szkoleniowiec tej firmie, koordynator projektów. Jeśli dzwoni ktoś inny (czytaj: handlowiec) – zapewne zdiagnozuje potrzeby, a potem z rynku (np. na Goldenline.pl) poszuka trenera który wziąłby zlecenie. Niestety – będzie to trener często przypadkowy, czasem najtańszy, a prawie zawsze niewprowadzony w ustalenia, które poczyniłam z firmą.
- Sprawdzam tego trenera: zadaje merytoryczne pytania, sonduję wiedzę – i oczekuje konkretnych, mądrych wypowiedzi, a nie ogólników i uciekania od tematu. Trener musi o swoim temacie mówić kompetentnie bez specjalnych przygotowań – przecież na szkoleniu pytania od grupy też go nagle zaskoczą.
- Czy ten konkretny trener przyjedzie na spotkanie? Pytam o to w rozmowie i sprawdzam, czy jest chętny (powinien wręcz tryskać entuzjazmem że ma szansę się zaprezentować) czy też unika deklaracji (bo nie wie czy znaleziony na Goldenline trener zgodzi się na taką wizytę). Handlowca na spotkaniu nie chcę – to nie on będzie szkolił pracowników.
- „Mamy problem – jak by go pan/i rozwiązał/a” – to już pytanie, które stawiam na spotkaniu. I podaję jakiś skomplikowany, ale realny problem. Tutaj jest 5 wariantów odpowiedzi:
- Nie wiem, muszę sprawdzić… – tego trenera nie chcemy pokazywać grupie
- Według teorii X i podręcznika Y… – ten trener wykuł na pamięć ale niekoniecznie ma praktykę w stosowaniu tej wiedzy
- Proponuję zrobić tak a tak… – ten trener to wykładowca, który na szkoleniu też „będzie wiedział najlepiej”, ale nie jest coachem który sprawi że grupa sama dojdzie do rozwiązania
- Za darmo takiej wiedzy nie sprzedajemy… – bez komentarza
- Pozwoli Pani że dopytam i wspólnie poszukamy rozwiązania… – po czym prowadzi ze mną partnerski dialog i na końcu faktycznie dochodzimy do kilku rozwiązań. … – i w tym momencie najczęściej decyduje „tak, to od niego kupimy szkolenie”.
- Choć czasem dopytuję jeszcze „Rozumiem że dziś pan/i z tego szkoli. A wcześniej – jako menedżer…” – i sprawdzam praktyczne doświadczenie
- Poza tym – to już standard: badam otwartość trenera na słuchanie mnie, oceniam autoprezencję i wiedzę, pytam o formy szkoleniowe, negocjuję cenę (rzadko cena, która w ofercie była najdroższa, pozostaje najdroższa po dobrych negocjacjach).